Pozytywne myślenie - mity i fakty
Jednym z najbardziej kojarzonym pojęciem z psychologią jest tzw. „pozytywne myślenie”. Dlaczego piszę; tak zwane i biorę w nawiasy, bo niestety nie jest to sformułowanie jednoznaczne i dla wszystkich jasne. Generalnie, w mowie potocznej mówimy ; myśl pozytywnie czyli ; nie martw się, będzie dobrze itd.. Ale bardziej chodzi mi tu o naszą skłonność, przynajmniej niektórych, do nie widzenia zagrożeń i ryzykowanie w sytuacjach, które nie wymagają ryzyka a wręcz, decyzje powinny być dokonywane z dużym rozmysłem. Mówię tu głównie o decyzjach biznesowych lub związanych z poważnymi konsekwencjami życiowymi. Np. zastaw domu, pożyczka, założenie spółki / biznesu , czy tylko rozpoczęcie budowy domu. Wszystkie te decyzje winny być poprzedzone poważnym wyważeniem za i przeciw, a są?
Dla jednych tak, dla innych nie, to zależy. Głównie od osobowości osoby podejmującej decyzje, jego algorytmu podejmowania decyzji, ale i bardzo dużo od sytuacji. Znajomości wszystkich ryzyk, które są związane z tym działaniem i czasu, który mamy do podjęcia takich decyzji. To dość szeroki temat i raczej na książkę niż na krótki artykuł. Ja skupię się tu na pożyteczności versus szkodliwości tzw. pozytywnego myślenia, z uwagi na dość popularne różnego rodzaju kursy, podobno uczącego takiego podejścia. Taka pseudo psychologia, jak to się mówi potocznie - parapsychologia, może mieć olbrzymie konsekwencje dla życia poszczególnego człowieka. Bardzo popularne w Ameryce „pozytywne myślenie” wtargnęło do naszego Świata zaraz po zmianie systemu, głównie za sprawą różnych sieci sprzedaży bezpośredniej, aby motywować rzesze nieopierzonych sprzedawców, przysłowiowego już Am-Way -a.
A zatem, jest to szkodliwe podejście? To może podejście przeciwne będzie prawidłowe? Nic z tych rzeczy, niestety nie jest to takie proste i trzeba będzie trochę rozszerzyć spojrzenie na pozytywne myślenie. Samo w sobie pozytywne i optymistyczne podejście do życia, nie tylko jest pożądane ale i na wskroś zdrowe. Ilość endorfin i brak negatywnych reakcji noradrenaliny, doskonale robi naszemu układowi nerwowemu i generalnie mózgowi. Tyle, że ten stan łatwo wywołać sztucznie, np. narkotykami lub właśnie bardzo intensywnym „praniem mózgu”. ( Sformułowanie to jest potoczne i z uwagi na brak miejsca nie rozwijam tego, jakże niewłaściwego skrótu. Na dziś, sformułowanie to doskonale się nadaje do tego artykułu.) Jeżeli to „pozytywne myślenie” jest takie pozytywne dla naszego ciała i mózgu, to co w tym złego? Każdy sam sobie już odpowiedział, nie widzimy rzeczywistości w sposób realny, ulegamy złudzeniu. Zatem, w takim wypadku nie jesteśmy w stanie podjąć optymalnej decyzji. A przecież rozmawiamy tu o poważnych decyzjach życiowych.
Może zatem, negatywne myślenie, jako odwrotność do pozytywnego, będzie bardziej efektywna ? Ma tą samą wadę, co pozytywne, czyli nie określa świata zewnętrznego realnie, ale przynajmniej uwypukla zagrożenia. Przy negatywnym podejściu demotywacja do działania będzie absolutna. Znamy wszyscy takich Smerfów marudów, którym nic się nie podoba, ale też i nic nie robią. Zatem, zmrożenie działań wszelakich, jest nie tylko niebezpieczne, lecz również nie jest efektywne. Ale dlaczego taką karierę zrobiło „pozytywne myślenie”, czy nie może być użyteczne?
Może i nawet jest niezbędne do życia, jakże inaczej podejmowalibyśmy jakiekolwiek działania, które zawsze wiążą się z jakimś ryzykiem. Wystarczy aby wprowadzić choćby jeden istotny czynnik – rozłożenie zamiaru na małe działania (kroki w planie), tak aby nie była to tylko pozytywna wizja, lecz droga dojścia do tej pozytywnej wizji. Określenie w naszym planie dojścia do żądanego efektu, poszczególnych działaniach. Czym bardziej konkretnie, umiejscowienie poszczególnych elementów planu w realiach czasowych i finansowych, tym bardziej realnie możemy ocenić, czy plan ten jest możliwy do realizacji. Mając przed oczyma tylko małe kroczki, określone w czasie i finansach, nie tylko się motywujemy do ich wykonania ale i dajemy szanse ich wykonania. Przecież każde przedsięwzięcie, nawet największe składa się z małych elementów, małych przedsięwzięć . Np. budowa domu, nie wystarczy sobie go wyobrażać lecz aby go zbudować trzeba przedsięwziąć setki małych działań, które się złożą na wymarzony dom.
Właśnie, poprzestanie tylko na pozytywnym myśleniu, jak u nas w przykładzie – wyobrażanie sobie tego domu, powoduje iż dokonuje się zaspokojenia potrzeby posiadania domu poprzez jego wyobrażanie. Właściwe samo wyobrażenie wystarcza nam do osiągnięcia satysfakcji i przypływie błogich endorfin. Nie zrobienie z tego projektu, z określonymi punktami w czasie, powoduje iż nigdy nie zabierzemy się do jego budowy. Sama wizja jest już wystarczającym bodźcem do pełnej satysfakcji. Na tym właśnie żerują różni motywatorzy i para – psychologowie, na przedstawianiu wizji bogactwa, i oznak tego bogactwa – dom, samochód, egzotyczne wakacje itd. Jeżeli wizja jest tak silna i przekonywująca, to osoba manipulowana będzie robić wszystko aby to osiągnąć, nie bacząc iż jest to wizja zupełnie nie osadzona w realiach. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo tzw. „pozytywnego myślenia”, które jest doskonałym motywatorem, ale i odbiera cały krytycyzm myślenia.
Jak zatem, zachować pozytywne myślenie i realizm oceny sytuacji ? Wydaje się, że można się nauczyć podejmować dobre i realne decyzje, jednocześnie nie tracąc entuzjazmu do projektu. I tu słowo PROJEKT jest słowem kluczowym. Dlatego w szkołach uczy się teraz dzieci tworzyć projekty a nie tylko odrabiać lekcję. (Szkoda, że w mojej młodości tak nie było). Projekt, to nic innego, jak zamiana jakiegoś zamiaru, jakiejś wizji, na poszczególne elementy dojścia do tego celu. Jak widać, nie pozbywamy się wizji końcowego rezultatu, mamy ją ciągle przed oczami, ale skupiamy się an małym zadaniu, małym kroczku w drodze, którą obraliśmy. Entuzjazm pozostaje, ale i realna ocena wykonania następnego kroku też. Jak widać pozytywne myślenie, może być pozytywnym bodźcem o ile jest wkomponowane w szerszy i realny projekt .